Sunday, September 15, 2013

Rozdział 1

Rozdział 1

Znowu! Znowu to samo! Kiedy w końcu obudzę się o właściwej porze? Mark mnie zabije, a ja znowu
będę musiała zostać po godzinach. Brr! Jak pomyśle sobie o ciemnych uliczkach, którymi będę musiała iść na przystanek, gdzie roi się od zboczeńców, to aż mnie ciarki przechodzą. Może uda mi się ubłagać Marka żebym mogła skończyć o normalnej porze? Dziewczyno obudź się! Ubłagać Marka? Tego skostniałego 32 latka, którego nie wzruszy nawet głodne, umierające i samotne dziecko? Nawet gdybym powiedziała że miałam zawał to i tak kazał by mi przyjść do pracy.. Autobus! Jeszcze tego brakowało by żebym go przegapiła. Nie dziwie się, że wszyscy na mnie tak dziwnie patrzą. Sama bym się zdziwiła na widok 17-latki, uczesaną w nie dbałego koka, z worami pod oczami i bez makijażu. Na szczęście miejsca na tyłu autobusu są wolne, przynajmniej nikt nie będzie musiał mnie podziwiać. Wyjęłam z torby parę słuchawek Philips i podłączyłam do telefonu. Czego by dzisiaj posłuchać? Niech będzie: Miley Cyrus "Wrecking Ball". Uwielbiam piosenkę. Gdy sobie przypomnę o Miley liżącym młotek to ogarnia mnie dziwne uczucie śmiechu.
Droga dłuży się okropnie, a autobus zdaje się jechać 20 km na godzinę. Replay, replay, replay.. Jest! Mój przystanek, drzwi od autobusu się otwierają, a ja wychodzę.Teraz 5 min drogi i widok czerwonego jak burak Marka stojącego w oknie i liczącego minuty mojego spóźnienia. Widzę kawiarenkę z oddali i ogarnia mnie nie przyjemne uczucie. Jestem coraz bliżej i bliżej. Pierwsze co zauważam to brak Marka w oknie, no jakoś nie jest mi z tego powodu smutno.Są. Drzwi do kawiarenki, a nad nimi szyld z napisem "Nice Day", Na pewno nie mój.. Otwieram drzwi i dzwonek sygnalizuje moje wejście. Nigdzie nie widzę Marka więc szybko biegnę na zaplecze i przebieram się w fartuch. Lekko uchylam drzwi i rozglądam się po kawiarence w poszukiwaniu Szefa. Widzę: Mamę która zajęta jest rozmawianiem przez telefon, gdy jej dziecko rozwala całe serwetki w okół stolika, parę zakochanych i kilka staruszków jedzących ciasto. Nigdzie śladu szefa, może dzisiaj sam zaspał, a kawiarenkę przyszła otworzyć Ally, która pewnie jest w toalecie i poprawia 200 raz swój makijaż? W sumie to możliwe, każdy  może zaspać do pracy. Uśmiechnęłam się w myśli, zamknęłam drzwi i obracam się, i moje serce przestaje bić. Widzę czerwonego Marka podpartego rękami o biodra.
-Co już myślałaś, że Ci się upiekło?- chyba rozszyfrował moje myśli.
-Wystraszyłeś mnie!
-Tak mi przykro, na prawdę- dziwnie zbladł, znaczy wrócił do dawnego koloru skóry i zmienił wyraz twarzy na całkiem łagodny, dziwne.
-Hm, nie ma problemu, nie gniewam się, jeśli o to ci chodzi.- uśmiechnęłam się i przyjrzałam się mu. Czy to na pewno on?
-To świetnie. Wiesz nie dawno otworzyli nową restauracje, ale zamykają ją już o 18:00.
-Nie no zawsze można wyjść z pracy wcześniej, a koleżanka na pewno zastąpi daną osobę - Czy to możliwe?Czy mój twardy jak kamień szef, chciał mnie zaprosić do restauracji?!
-Na prawdę?
-Yeep!- właściwie nie chciałam z nim spędzać wieczoru, ale zawsze coś bym zjadła i wyszła wcześniej z pracy. Już widzę minę Ally gdy Mark poprosi ją żeby mnie zastąpiła.
"Nowy" szefuncio uśmiechnął się od ucha do ucha i oznajmił:
-W takim razie jestem Ci bardzo wdzięczny!
Co, co, co? Nie ogarniam.
-Ally!
Wchodzi nasza miss i robi zamach swoimi długimi, blond włosami.
A Mark obejmują ją w pasie.
-Widzisz Ally? Mówiłem, że Selena zgodzi się Cię zastąpić.
-Ale..- co?! Dałam się wkręcić. Brawo Mark świetnie Ci poszło!
-Och, Selena sama mówiłaś " koleżanka na pewno zastąpi daną osobę", czyż nie tak?
-Tak, ale..
-To świetnie, wszystko załatwione. A i jest jeszcze jedna rzecz..
-Tak?- odparłam z nie chęcią.
-Wiesz dzisiaj Ally wypada w grafiku zamykanie o 20:00, nie o 19:00.
-Ale o 20:00 nie ma już żadnych autobusów na Prezton!
-W takim razie będziesz musiała, złapać taksówkę. A teraz wracaj do pracy, Ally chodzi na chwilę do mojego biura, muszę Ci coś pokazać.- Uśmiechnął się i odszedł, a Ally za nim.
Świetnie Sel! Jestem z ciebie dumna! Dałaś się wkręcić i nie możesz winić Szefa za to, że kazał Ci zostać dłużej. Sama się zgodziłaś. Idiotka, idiotka! Głupia byłam, że myślałam że Mark zaprosi mnie na kolacje. Bardzo głupia. No cóż, takie życie.. I tak oto stoję za ladą, obsługuję klientów, aż do godziny 20:00. Ciekawe czym wrócę. Taksówka? Nie mam pieniędzy żeby jeździć taksówkami. No cóż najwyżej prześpię się w kawiarence. Czuje wibracje w telefonie. Pewnie Debby. A nie jednak nie. To mama:
Nie długo twoje 18 naście, wreszcie się spotkamy! xx
Kochana, no tak, To już nie długo dokładnie 2 tygodnie, kiedy będę dorosła. Czy to coś zmieni? W sumie to nic, raczej nic. Dźwięk dzwonka i otwierające się drzwi. Prostuje się i jestem gotowa żeby obsłużyć nowego klienta. Widzę przystojnego, wysokiego bruneta zapatrzonego w telefon. Uch, był dobrze zbudowany, widać ze ćwiczy, lekki zarost sprawia go jeszcze bardziej przystojnym a włosy postawione do góry, sprawiają że wygląda jak model. Chowa telefon do kieszeni i idzie w moją stronę. Serce zaczyna mi szybciej bić i zaczynam się trząść. Dlaczego on tak na mnie działa?
-Oddychaj. - powiedział, a jego twarz nie oddawała żadnych uczuć.
Oparł się o blat i poprawił jeansową kamizelkę, zrobił to jak w reklamie męskich perfum.
Zaraz? Co on powiedział? Oddychaj? Chyba zauważył że mi się podoba. Znaczy nie podoba, tylko.. och.
-W-w czym m-mogę.. pomóc?- jezu, brzmię jak kaleka!
Dopiero teraz zauważam, że żuję gumę i ma kilka tatuaży na ramieniu, mały percing. To chyba nic nie znaczące tatuaże, kilka napisów,o widzę małą gwiazdę na jego szyi. Na twarzy lekki zarost, ale to już chyba mówiłam, kilka pieprzyków i malinowe usta. Ciekawe jak zmakują.. Co?! Weź ogarnij się idiotko. Takiemu facetowi na pewno nie spodoba się ktoś taki jak ja! Oczy ma czekoladowe, piękne i tajemnicze. Dopiero teraz zauważam że i on skanuję mnie tak jak ja jego. Ochh, czuję jak robię się czerwona! Opuszczam głowę i patrzę na buty, oczekując jego odpowiedzi.
-Ślicznie dziś wyglądasz Selena.- podniosłam głowę, a on lekko się uśmiechnął. Ma uroczy uśmiech.. Ale co? Skąd on zna moje imię?! Przypatruję mu się jeszcze raz, sprawdzam czy na pewno go nie znam. Nie, jego urodę zapamiętałabym do końca życia. Więc skąd on zna moje imię?
-Przepraszam, ale skąd znasz moje imię?- Okej, prosto z mostu. Skąd u mnie taki napływ odwagi?
-Poproszę Costa Caffe na wynos, jedna kostka cukru, odrobina śmietanki.-odparł, nie odrywając ode mnie wzroku.
-Ale..
-Długo będę czekać?-zapytał i wyciągnął telefon, chyba zaczął pisać sms.
Żeby nie wyjść na idiotkę poszłam robić jego dokładną Costa Caffe. Najdroższa z menu. Chłopak ma klasę. Dziewczyno on wie jak masz na imię! No fakt, nie odpowiedział mi, a ja nie mam odwagi zapytać jeszcze raz. Dlaczego? Bo się boję.
-To będzie 4 funty i 50p.
Dał mi 50 funtów i powiedział:
-Resztę zachowaj dla siebie.- Już brał swoją Coste Caffe, ale ja oprzytomniałam:
-Ale to 50 funtów, będzie sporo reszty. Na pewno Pan jej nie chcę?- wybełkotałam najszybciej jak się dało.
Lekko się uśmiechnął i przybliżył do lady, dał znak palcami żeby przybliżyła się do niego tak jakby miał mi coś do powiedzenia na ucho. Zrobiłam jak kazał i przybliżyłam się do niego tak, że nasze czoła się stykały.Poczułam lekki zapach tytoniu i jego męskich mocnych perfum, które pachniały bosko. Mówiłam że ma piękne oczy? Patrzyliśmy się tak na siebie,a ludzie w kawiarni musieli być naprawdę zdziwieni.
-Lubię jak mówisz do mnie pan.- wyszeptał i musnął ustami moje policzko i wyszedł ze swoją Costą Caffe.




2 comments: